sobota, 9 stycznia 2016

Są takie miejsca... (krótka wycieczka po Pacanowie, Sandomierzu, Kazimierzu Dolnym, Korzeniowym Dole i Mięćmierzu)

To była zdecydowanie zbyt długa przerwa... Ostatni post pojawił się tutaj dokładnie 16.11.2015 !!
Ale w ramach postanowień noworocznych obiecałam sobie pisać w miarę regularnie i o dziwo zebrałam się w sobie - w ciągu dwóch dni wybrałam Wam kilka obiecanych kadrów z naszych ostatnich wojaży (ciężko było mi wybrać! najchętniej 3/4 zdjęć pokazałabym tutaj, no ale bez przesady - myślę, że wpis mógłby wtedy stać się skutecznym usypiaczem :) ) .


PACANÓW


Owszem jest Koziołek Matołek na Rynku, jest też świetne Europejskie Centrum Bajki, które oceniam po ogrodzie (niestety gdy my tam byliśmy było zamknięte).
Ale w pamięci utkwiły mi najbardziej ... trawy i drzewa.Z tym też chyba Pacanów na zawsze mi się będzie kojarzył...




 SANDOMIERZ


Będziemy go dobrze wspominać głównie za sprawą pewnej knajpy, o której możecie przeczytać w poprzednim wpisie ( o tutaj! ) .
Ze względu na ich jedzenie pojawiliśmy się w Sandomierzu dwukrotnie - w drodzę do Kazimierza Dolnego i w drodze powrotnej.

Co głodniejsi tak pędzili do Bistro Podwale...





Pewnie ze względu na pogodę (wiatr, deszcz i wyczuwalny chłód) miasteczko było puste i senne. Szybko przemknęliśmy głównymi uliczkami...



  

 

Na sandomierskim rynku okazało się, że pewne rzeczy nie mijają z wiekiem :) ufff... i całe szczęście!



 Nie mogę sobie darować jednego - okolice Sandomierza to jeden ogromny sad. Deszczowe aczkolwiek malownicze i bardzo fotogeniczne miejsca nie zdołały mnie jednak przekonać by opuścić ciepłe auto. Odezwała się we mnie Rozpieszczona Pańcia.
To za sprawą tejże Pańci mamy pretekst, aby tu wrócić.


KAZIMIERZ DOLNY


Cieszę się, że byliśmy poza sezonem. Było chłodno, deszczowo, pochmurnie, chwilami jednak pogoda wyciszała się... mogliśmy dzięki temu poznać malowniczość i wielobarwność Kazimierza Dolnego.







W pewnej kawiarni zaraz przy rynku, Rafał przeszukiwał internet w poszukiwaniu miejsca na obiad ( to tu odkrył Przystanek Korzeniowa :) ), ja natomiast podsłuchiwałam rozmowę dwóch osób przy stoliku obok - nie bez powodu! Rozmawiali min. o odnawianiu starych mebli... ;)


Poza ścisłym centrum Kazimierza odkryliśmy zupełnie inne kolory...





KORZENIOWY DÓŁ


Dotarliśmy tutaj, gdy już robiło się szaro... Niesamowity, tajemniczy wąwóz... Patrząc na powyginane korzenie, i wysokie korony drzew miałam dreszcze na plecach. Gdybym była tam sama pewnie każdy, nawet najcichszy dźwięk kojarzyłby mi się złowrogo.





Na sam koniec zostawiłam zupełnie nieplanowany i spontaniczny wypad. Wieczorem w Kazimierzu Rafał kupił mi zaległą Werandę Country, trafiłam tam na artykuł o niesamowitym człowieku i jego zawziętości, pasji i miłości . Mowa o Panu Ryszardzie Dziadoszu. Wiecie o czym chcę Wam opowiedzieć?! Jeśli nie to zapraszam dalej... Przed nami....

MIĘĆMIERZ

Teraz trochę prywaty :) Za to uwielbiam Rafała - jemu nie trzeba dwa razy powtarzać, w zasadzie to on jest prowoderem spontanicznych, nieplanowanych wizyt w czasie naszych podróży. Wystarczy tylko, że gdzieś o czymś ciekawym przeczytał, o czymś się dowiedział... nawet jeśli nie jest to koniecznie po drodze zawsze tam jedziemy.
Pojechaliśmy i tym razem!
Zanim trafiliśmy do punktu głównego i docelowego, zabłądziliśmy w tej maleńkiej wiosce. Trafiliśmy na brzeg Wisły...


Potem przy studni spotkaliśmy tubylca, który pewnie nie raz był zaczepiany i pytany o drogę do ... wiatraka.



Mieliśmy to niebywałe szczęście, że trafiliśmy na właściciela czyli Pana Ryszarda. Zamieniliśmy z nim kilka słów.

 zdjęcie: Jan 

Dzięki jego uprzejmości mogliśmy spędzić czas buszując dookoła Wiatraka (więcej informacji znajdziecie na jego temat tutaj ) oraz podziwiać widoki z tarasu.
Teraz poznacie moją romantyczną duszę :) Mało jest takich miejsc na świecie i w Polsce, które wzbudzają we mnie tak ogromne emocje. Emocje, które ciężko opisać, a którym towarzyszą myśli, by rzucić wszystko i przenieść się w TO miejsce.
Pierwszy raz poczułam to będąc w Bieszczadach, drugi raz gdy smagani przeraźliwym wiatrem stanęliśmy tutaj...


Do tamtego momentu nie miałam pojęcia co oznacza przestrzeń i poczucie wolności! To niesamowite, ale ten z pozoru niewinny widoczek zawładnął moim sercem i moją głową.

 

Czy też zdarzyło się Wam, aby jakieś miejsce na ziemi zasiało w Was takie myśli?




Na sam koniec naszej wizyty Pan Ryszard powiedział mi, abym uważała na męża. Bo mężczyzna ponoć tak ma, że koło czterdziestki wpada na szalony pomysł np. aby wybudować wiatrak.
Odpowiedziałam mu wtedy tak:
"A wie Pan, że ja bym chciała?" :)

A z Rafałem to naprawdę wszystko jest możliwe... :)



 Pozdrawiamy,

Magda (trochę Rozpieszczona Pańcia trochę Romantyczka),
Rafał ( na pewno Szalony)
Jaś (który to wszystko musi znosić) 


17 komentarzy:

  1. Wiesz, jeśli to takich zdjęć miało by być więcej, to spokojnie możesz sobie pozwalać. Ba, wręcz powinnaś !
    Zupełnie nieznane mi tereny, ale biorąc pod uwagę, że wgryzamy się w Polskę to tu, to tam, to Wiatrak wpisuję na listę miejsc do odwiedzenia - dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karola serdecznie polecam to miejsce :) Jak wpadniesz na taki sam pomysł jak ja po wizycie w Wiatraku, to kto wie... może zostaniemy jeszcze sąsiadkami :D
      M.

      Usuń
  2. Boskie zdjęcia! Ponawiam zaproszenie do Beskidu, w zamian chcę zdjęć, dużo zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzyni kadru :) uwielbiam ;) teraz czekamy na kadry z rancza !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rafał właśnie został wyposażony w aparat i pojechał obfotografować piętro :) Ja niestety najwyżej zapuściłam się do połowy drabiny ;)

      Usuń
  4. No nie gadaj! Moja Madzia będąc w 8-mym miesiącu śmigała po deskach na piętro (zanim wylali schody).. no może jedynie troszkę ją asekurowałem ;) Nie mniej jednak teraz jakby troszkę bardziej ślisko ;) Czekamy zatem na zdjęcia z piętra i ściskamy pozdrawiając ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że Madzia Madzi nie równa ;) a poza tym ponad 3 metry wysokości plus prawie pionowa drabina... to zdecydowanie za dużo dla takiego cykora jak ja ;)

      Usuń
  5. Piękne miejsca, nigdy nie byłam, a więc tym bardziej dziękuję za przybliżenie tego regionu :)
    Ściskam, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś jeszcze los Cie rzuci w te rejony :) Jeśli nie zawsze możesz powiedzieć, że byłaś z nami :)
      Pozdrawiam , Magda

      Usuń
  6. Miło było przespacerować się z Wami, tym bardziej że wschodnia część Polski jest dla mnie wciąż zagadkowa.
    p.s. O szlaku jabłkowym czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te sady ciągnące się miejscami po horyzont robią naprawdę ogromne wrażenie. Nie mogę się doczekać widoku kwitnących jabłoni!

      Usuń
  7. Sandomierz i Kazimierz uwielbiam, a do Pacanowa zawsze chciałam się wybrać;) piękne fotki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A byłaś może w Sandomierzu i Kazimierzu w tak zwanym sezonie? Jestem ciekawa czy warto się tam wtedy wybierać...

      Usuń
  8. Cudze chwalicie, swego nie znacie ! Dzięki za piękną wycieczkę

    OdpowiedzUsuń