wtorek, 28 kwietnia 2015

Na zapleczu czyli post z pozoru lekki, łatwy i przyjemny



       Przychodzę dziś do Was z takim luźnym (?) postem. W zasadzie liczyłam na to, że uda mi się w nim pokazać co pięknego, choć zapewne zupełnie pospolitego kryje się na zapleczu Rancza, czyli tuż za płotem.
Za płotem jest kawałek łąki, a potem już las. Wymarzona lokalizacja!
Jak widać na zdjęciu powyżej na zaplecze wiodła mnie i Jasia drabina...

Pierwsze 20 minut spaceru po łące było ciągłym zachwytem nad jej mieszkańcami, roślinami...

A potem doszliśmy do lasu i .... czar prysł!
Sterta śmieci, stera wszystkiego.... świadcząca o głupocie ludzi. I pytanie 5,5 latka:
"Mamo, a dlaczego ludzie nie rozumieją, że nie wolno śmiecić?"
...



Wiem, że to problem, który pojawia się w każdym zakątku Polski, stąd też moje pytanie: Próbowaliście walczyć z dzikimi wysypiskami śmieci? Macie przetarte szlaki w tej sprawie?
Co tak naprawdę można z takimi miejscami zrobić?


Pozdrawiam z deszczowego Śląska,
Magda

niedziela, 26 kwietnia 2015

Ranczowe ZPT #1


 Dziś przychodzę do Was z pomysłem na nowy poddział tego bloga - "Ranczowe ZPT". Chciałabym pokazywać Wam tutaj Nasze proste pomysły na wykorzystanie materiałów, które mamy dookoła siebie przy okazji remontu Rancza.
Być może Ameryki nie odkryliśmy, być może gdzieś już to widzieliście...
Dla mnie to był spontan (jakoś trzeba zająć dziecko) i pomysł, który mimo swej prostoty w trakcie prac rozwinął się jeszcze.

Wykorzystaliśmy:
- drewno sosnowe 4 -(odpad z budowy TOI TOI - wcześniej drewno było elementem szpuli kablowej)
- gwoździe 10 szt. ( 3,5x 65 mm; 6,5 Pln/ 1kg) + 6 szt. na wieszaki
- młotek

Czas pracy: około 5 min




Myślę, że kadry krok po kroku są zbędne...



 Domki zawisły na ścianie garażu. W jednym zamieszkał tymianek posadzony w starej menażce Rafała (przepraszam Kochanie :) ), w drugim ładne żółte kwiatki, których nazwy nie zapamiętam chyba nigdy ;). na haczykach zawisły podstawowe narzędzia ogrodowe, które do tej pory gubiły się w różnych zakamarkach ogrodu.



Nie będę ściemniać, że to prosta robota. Są ludzie, którzy się do tego nie nadają i których to zadanie przerośnie. Mimo rozlicznych talentów, stolarskiego niestety nie posiadam. Jako bonus pokażę Wam jak tego nie robić...
Tak, to praca dorosłej kobiety. Nie przedszkolaka. Choć myślę, że teraz obrażam przedszkolaka.


Pozdrawiam,
Magda która mimo wszystko ma 10 palców.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Wielkie odliczanie


Ostatnio zarzucałam ten blog postami-kolosami. Dziś krótko, zwięźle i na temat. Od dziś... CZAS START!
Trzymajcie kciuki abyśmy byli przypadkiem łatwym do rozpatrzenia i wydania decyzji w 30 dni :)


Pozdrawia:
Magda lekko przerażona przyszłością.
Rafał dokładnie studiujący projekt.
Jaś, który nie chce spać.

P.S. Uszczypnijcie mnie proszę!To się zaczyna dziać naprawdę!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Lecą mury!

Osiwiałam. Wczoraj. Wiedziałam, że to prędzej czy później nastąpi, ale że tak szybko...?

Zaraz po skończonych zajęciach na basenie (klik!) pędziliśmy na Ranczo. W planie było wyburzenie ściany pomiędzy Ptaszarnią a Pajęczarnią.
Pomyślicie pewnie co to Ptaszarnia. Otóż to pokój w którym mój teść trzymał ptaki. Jego uprzątnięciem zajęliśmy się już jakiś czas temu. Przed zmianami pokój wyglądał tak...


Po oczyszczeniu go z wszelkich gratów, Ptaszarnia stała się bohaterem tego posta (klik!), a następnie służyła mi jako warsztat, gdy walczyłam z miliardami warstw lakieru (klik!).
Na początku zeszłego tygodnia Rafał zerwał ze ściany resztę "ocieplenia" i ukazało nam się TO (klik!). Patrząc na układ kamieni na ścianie, gdzieś w połowie powstawania Rancza musiała być dobra impreza. Pan Murarz puścił wodze fantazji i mamy taki oto śmietnik zamiast pięknej, wyśnionej ściany.



Ale do rzeczy.Tuż obok Ptaszarni jest Pajęczarnia.
Zanim wkroczyliśmy do akcji było tak... a tuż obok wersja po. Jest efekt WOW, czyż nie?
Drzwi, które łączyły Ptaszarnie i Pajęczarnie po dokładnym obejrzeniu wylądowały na hasiach.
Rafał wyrwał futrynę i się zaczęło...

Okazało się, że Ranczo nas tym razem rozpieściło. Ściana w całości była wykonana z cegieł! Powstało więc stanowisko do szybkiego oczyszczania cegieł z zaprawy...

Pozyskany materiał podzieliliśmy na trzy:
1. Całe cegły
2. Połówki cegły lub coś koło tego
3. Zaprawa, rozkruszone cegły, resztki tynku

Nic się nie zmarnuje!

Przy okazji usunięcia ściany mogliśmy choć we fragmencie podziwiać strop.

Nasz strop to:
1. Tynk
2. Trzcina
3. Deski
4. Belki rozmieszczone co 60-90 cm.
5. Pomiędzy deską a kolejną wartą deskek lub betonu, do wysokości belki jest wypełnienie. Do końca niezbadane. Teść w jednym miejscu wyciągnął jakieś szmaty...
6. Deski lub beton

Nie jestem budowlańcem. Nie będę tej konstrukcji komentować. Teraz dokładnie rozumiem dlaczego intuicyjnie omijałam strych szerokim łukiem.

Około 20:30  dwa z wyżej wymienionych stanowisk prezentowały się tak:

A my zyskaliśmy wyobrażenie o przestrzeni jaka będzie w domu...


PODSUMOWANIE


Wykonane prace:
1. Wyniesienie drobiazgów, które pozostały w obu pomieszczeniach.
2. Demontaż drzwi i framug.
3. Zburzenie ściany 5 m x 3m
4. Oczyszczenie 318 całych cegieł i 89 połówek.
5. Wywiezienie około 10 taczek pozostałego materiału.

 Poniesione koszty:
 Brak

Czas trwania prac i ilość osób:
11:00 - 20:30; 2 osoby do rozbiórki ściany i oczyszczania cegieł, jedna do wywożenia taczek, oczywiście nad wszystkim jak zwykle czuwał nasz Kierownik Budowy czyli Jaś.


A dziś nie wychodzimy z mieszkania. Mamy Dzień Pidżamowego Lenia.

Ostatkiem sił ściskam serdecznie,
Magda


P.S. Widzieliście nowy nagłówek naszego bloga? Co myślicie? :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Weekend na Ranczu czyli 3 dni ciężkiej pracy w 14 kadrach


Ach, co to był za weekend! Piękna pogoda, choć chwilami trochę wietrzna, sprzyjała pracy. Oj, daliśmy ostro czadu! :)
Wszystko zaczęło się w piątek. Teść pozbierał złom i w dwóch kursach wywiózł do skupu.
Jak do tej pory z rozbiórki różnych konstrukcji, z wszystkich zakamarków i schowków uzyskaliśmy 15 kg miedzi i około tony złomu stalowego.
Przewidujemy, że złomu będzie jeszcze około pół tony.
Późnym popołudniem zabraliśmy się za rozbiórkę niebezpiecznej części muru oraz tego fragmentu, który zostanie "wchłonięty" przez dom.
Sobota rano to dalszy ciąg prac przy murze... W ruch poszedł młot, kilof i młotowiertarka udarowa (nawiasem cudowna sprawa! tak, próbowałam! jest moc!!)

Kolejne centymetry muru spadały na ziemię. Na pierwszym zdjęciu widzicie dwa istotne fragmenty:

1. Do wysokości, na której jest kilof są fundamenty, więc niżej muru nie zbijamy.
2. Mniej więcej tam gdzie stoi łopata będzie zaczynała się ściana salonu, więc do tego miejsca musimy zbić ścianę.

Dzięki wykonanym pracom można dokładnie zajrzeć za mur i zobaczyć co jest pomiędzy nami a sąsiadem...


 Ponoć widok nie napawa optymizmem i ściana wygląda na niezbyt stabilną, ale ponieważ będzie w tym miejscu taras, bardzo chciałabym ją zachować.
Poniżej zdjęcie obrazujące wapień i "zaprawę" składającą się głównie z piasku...


Pozostając w temacie ściany pokażę Wam kadry niedzielne, gdy teren został już uprzątnięty z kamieni i resztek "zaprawy".


Za naszym pięknym murem widać zabudowania sąsiada. No cóż... nie są zbyt estetyczne. I jak je zakamuflować?
W prawej części kadru rośnie świerk. Bardzo zależy mi aby przetrwał, a ponieważ tuż obok jest składowisko wapienia teść wymyślił zabezpieczenie jego pnia.

A tuż za świerkiem najwyższy szczyt Rancza!

Kamienie, które są "idealne" zostały wyselekcjonowane i ułożone w rogu działki. Prawdopodobnie zostanie on wykorzystany do budowy ogrodzenia. Reszta kamienia zostanie wykorzystana do budowy ścieżek. A ponieważ nasi znajomi też są w trakcie budowy nadmiarem się podzielimy :)


W czasie gdy na zewnątrz trwały ciężkie roboty, ja z teściową przeniosłyśmy cały dobytek do garażu - teraz w jednym miejscu mamy ranczową garderobę i kuchnię, miejsce do regeneracji i mini magazyn mebli, które z nami zostają.
Jednocześnie wyniosłyśmy i rozwaliłyśmy stare komplety mebli z jednego z pokoi. Tak jak pisałam Wam wcześniej za Albeną były ukryte drzwi...

A na nich piękna pocztówka...
...która na pewno będzie miała swoje miejsce w nowym Ranczu. Symboliczna dla mnie z kilku powodów.

A tak wygląda oczyszczona ściana z drzwiami...

Ponieważ ściany działowe też znikną jest szansa pozyskania cegły. O ile cała ściana jest z cegły, bo tego nie możemy być zbyt pewni!

Proszę Państwa, a oto towarzyszka naszych weekendowych prac! Piękna Ropucha!

Ostatnim weekendowym kadrem jest gra światła i faktur na strychu. Cudowna jest ta plątanina pajęczyn
pod samym dachem!


PODSUMOWANIE


Wykonane prace:
1. Zaplecze przeniesione do garażu.
2. Uprzątnięty pokój, częściowo drugi pokój, ganek i pomieszczenie pomiędzy gankiem a pokojem.            Częściowo przeniesiona kuchnia.
3. Rozburzono część muru, uprzątnięto i posegregowano kamień.
4. Wywieziono złom.
5. Przesadzone 2 rośliny, zabezpieczono drzewo.

Poniesione koszty:
1. Zakup młotowiertarki udarowej Graphite ( cena 500 zł )

Czas trwania prac i ilość osób:
3 dni; 5 osób ( w tym Jaś : ) )


A wszyscy Ci, którzy dotarli do tego miejsca bardzo mi imponują. Przebrnąć przez tak długi post to naprawdę nie lada wyczyn!
High five!

Magda


czwartek, 9 kwietnia 2015

Ranczo po godzinach #1



To prawda, ostatnimi czasy tylko Ranczo nam w głowie. Myślimy o tym co nas czeka, ciągle coś sprzątamy, ciągle o czymś dyskutujemy, coś wybieramy, coś analizujemy... a do tego nawet Jaś nie myśli o niczym innym jak tylko o tym, że chciałby już mieszkać w domu gdzie nie ma ludzi dookoła (czytaj sąsiadów). A marzy o tym też z innego powodu - obiecałam mu,że gdy tylko będziemy mieć dom i ogród będziemy mieli psa. Bo pies musi być szczęśliwy, musi mieć przestrzeń.

Ale są takie minuty, godziny gdzie musimy powrócić do rzeczywistości i skupić się na czymś innym. Każdy ma przecież obowiązki, prace, przedszkole, ale też swoje pasje.
Dziś chciałabym Wam pokazać moją. Jedną z wielu. Nie jestem może wirtuozem szydełka, często zdarza się, że coś nie jest tak do końca proste i idealne, ale najważniejsze w tej pasji jest to, że pozwala mi się wyciszyć.
 
Ponieważ Jaś od września zmienia przedszkole na szkołę musimy jego pokój trochę przerobić. Nie będą to jakieś niesamowite zmiany (mam na myśli nakłady finansowe), ale trzeba dostosować jego przestrzeń do nowej funkcji.
Pierwszą rzeczą o której pomyślałam, a która naprawdę ma najmniej wspólnego z przejściem Jasia do szkoły :), to był koc/kapa na łóżko. Tym bardziej, że jakiś czas temu Jaś sam o to poprosił, a poza tym determinuje on (ten koc) pewien kierunek zmian.
Stwierdziłam jednak, że skoro mam zrobić coś tak wielkogabarytowego niech będzie naprawdę duże i na tyle uniwersalne, że będzie mogło być wykorzystane w każdym innym pomieszczeniu.
Teraz mam totalną fazę na czarno - białe paski, pasy, paseczki.... (Serio! to jakiś obłęd!) to i koc będzie w pasy!  A w zasadzie kocysko!



Kilka detali technicznych:

szerokość 225 cm
planowana długość 225 cm
każdy pas to 12 rzędów półsłupków (jeden motek "Kotka" i kilkanaście cm kolejnego motka)
szydełko 4 
ilość motków: 16
Rodzaj motków: ARELAN S.A. "Kotek" nr 7-2100; nr 1-2200


Niektórzy patrzą na mnie jak na wariatkę prognozując, że koca nie skończę przed końcem roku. 
Patrząc jednak na to ile radości, a jednocześnie stresu kosztuje remont/przebudowa Rancza myślę, że regularnie będę musiała się wyciszać...
A Wy co robicie "po godzinach"?  

Słoneczne pozdrowienia  :)
Magda



sobota, 4 kwietnia 2015

Drzwi do Rancza


Po ostatniej porażce ( klik!) postanowiłam wykorzystać dzisiejszą sobotę i zająć się kolejnym "skarbem" z Rancza czyli drzwiami.
Wzięłam sobie do serca rady Marty (klik!), która wspaniale odnowiła stare drzwi i przy pomocy prezentu od Zajączka (czyt. Rafała ;) ) odsłaniałam kolejne warstwy na drzwiach.


Oczywiście i tu czekała mnie mała niespodzianka - obie strony różnią się warstwami. Z jednej strony farba schodzi w miarę gładko, natomiast na drugiej stronie jedną z warstw stanowi coś brązowego, co bardzo się ciągnie i klei - niczym smoła...


 Na małym fragmencie staraliśmy się sprawdzić jaki kolor i fakturę będzie miało drewno... Wygląda obiecująco, ale postanowiłam z zachwytami poczekać na koniec prac.
W trakcie okazało się, że szyby z jednej strony są przymocowane kitem, który również został pokryty lakierami i nie wyglądał już zbyt dobrze. Wyciąganiem szyb zajął się Rafał. Szczerze powiedziawszy podziwiam go za tą dłubaninę tym bardziej, że czeka go to jeszcze dwukrotnie ( mamy jeszcze dwie pary drzwi ze szkłami, plus jedne pełne zasłonięte szafami, więc nie wiem jeszcze czy i co z nimi zrobimy).
 Drzwi mają sporo detali, więc ciężka praca przed nami, ale myślę, że się opłaci :)

Jutro ciąg dalszy prac...
Aha! Miałam Was zapytać o radę! Pod warstwami lakieru odkryłam dziurki korników - zdrowy rozsądek nakazuje mi zastosować jakiś preparat, gdy je już oczyszczę, ale z drugiej strony myślę, że korniki już są w tym lepszym świecie ;) bo zostały szczelnie przykryte lakierem...
Jak myślicie - zabezpieczać je jakoś?

A jak Wam mijają Święta? Leżąco i odpoczywająco czy raczej pracowicie?


Uściski,
Magda