poniedziałek, 6 lipca 2015

Ranczo po godzinach #2



Nie za specjalnie spektakularnie dzieje się na Ranczu. Nastała nuda. Poza naprawdę kilkoma drobnymi pracami nie wartymi uwagi nie dzieje się nic... Mszyce grasują dalej, kret okazał się nornicą i zdewastował rdest doszczętnie, raz na czas koszenie, częściej podlewanie... Ot, takie czynności nie dziwne nikomu, kto ma choć trochę trawnika i dom.
W kwestii Wykonawcy nadal pozostajemy w tym samym punkcie co ostatnio. Nie mamy, ale rozważamy. Nie będę ukrywać, że kwestie finansowe są dość istotne, a nowa propozycja... no cóż, nie taki pułap zakładaliśmy ;)
Ale to tytułem przydługiego wstępu.
Chciałam Wam dziś pokazać nasz ulubiony sposób spędzania wolnego czasu.
Zanim "zaopiekowaliśmy" się Ranczem było takich chwil naprawdę sporo i udało nam się zobaczyć kilka ciekawych miejsc.
W tych naszych podróżach, bo o nich będzie mowa, nie jesteśmy jakimiś zapaleńcami. Nie organizujemy wypraw bardzo ekstremalnych (no może wjazd na Sv.Jure i Passo del Rombo temu trochę przeczą... ;) ), nie mamy jakiś sztywnych reguł (np. często jeździmy kilka razy w to samo miejsce - celowo i z premedytacją), nie ograniczamy się do wypraw globalnych, często ciesząc się z tych lokalnych tak samo bardzo, lub nawet bardziej.
W zeszły piątek pokazałam Wam na instagramie i na facebooku dwa kadry z naszego rodzinnego miasta. Takie szybkie, zrobione podczas wieczornego spaceru. Wtedy zupełnie nie sądziłam, że będą one małym wstępem do całego weekendu, który upłynął nam na małych wyprawach.
W sobotę popędziliśmy na rowerach na Sosinę (zalane wyrobisko po Kopalni Piasku Podsadzkowego), która jest oddalona od Rancza o parę kilometrów. Po dotarciu na miejsce z nieukrywaną ciekawością obserwowaliśmy formę wypoczynku, która tam dominuje czyli smażing w towarzystwie dzieci, psów, miliona ludzi i jeszcze większej ilości grilli. No ale co kto lubi. Szybko uciekliśmy.
W niedzielę rano, gdy temperatura niebezpiecznie wzrastała postanowiliśmy odwiedzić kilka sprawdzonych miejsc.
Najpierw Park im. Jacka Kuronia w Sosnowcu.
Być może infrastruktura Parku ma już czasy świetności za sobą, być może mini zoo to nie najlepszy pomysł... ale cały kompleks ma sporo alejek, po których Jaś mógł szaleć na rowerze...



Jest też tam sporo zacienionych miejsc, dużo zieleni, bliskość wody... dla spragnionych lodów/słodyczy/piwa/balonów/waty cukrowej/elektrycznych kładów też znajdą się atrakcje :) Ja tam wolę jednak cieszyć się kilkoma pięknymi zaułkami...




Temperatura dała nam trochę w kość, więc postanowiliśmy pojechać na lody. Znowu w sprawdzone miejsce! :)
Tak więc z Sosnowca pojechaliśmy do Bukowna. Tam, niedaleko basenu, jest mała lodziarnia Karolczyk, która znana jest wszystkim w okolicy. W "godzinach szczytu" trzeba wystać się w sporej kolejce, ale uwierzcie mi - warto!


Lody o smaku krówkowym, cookies, jeżynowym, prince polo, torcika malinowego to tylko kropla w morzu smaków...Tak po cichu przyznam się, że na jednej porcji się nie skończyło!Ale ponoć, według jakiejś najnowszej teorii lody odchudzają, więc mogę być spokojna :)
Jak już wcześniej wspomniałam w Bukownie jest też otwarty basen. Ten omijamy jednak szerokim łukiem ze względu na dzikie tłumy i sytuację analogiczną jak na Sosinie. No może brakuje grilli i psów, ale za to jest miejsce na kolejne rodziny :)
Samo Bukowno ma niesamowite zaułki po zrekultywowanym terenie kopalni piasku, gdzie krętym strumieniem wije się rzeka. 


W tym sezonie odkryliśmy, że odbywa się po niej spływ kajakowy!



To rozrywka niestety nie dla mnie, ale chłopaki... no kto wie! :)



I w sumie na tym koniec naszych weekendowych wycieczek :) Fajnie było znowu się wyrwać i powłóczyć się po dawno nieodwiedzanych rewirach...
A Wy macie swoje ulubione miejsca w okolicy w której mieszkacie? Co polecilibyście naszej ekipie :) do zobaczenia ?

Może przy okazji kolejnej części "RANCZA PO GODZINACH" opowiem Wam trochę o mojej kolejnej pasji, która poniekąd łączy się z podróżami, wycieczkami. Pewnie łatwo się domyśleć. A może mi się tylko tak wydaje ;)

A na koniec pokażę Wam naszą Ranczową sąsiadkę, która nas ostatnio nieźle obmuczała. Liczę na to, że było to przyjacielskie muuuczenie :)


Za uwagę dziękuje Magda :) Dobranoc!

10 komentarzy:

  1. Magda, uwierz będzie dobrze, bo przecież " po nocy przychodzi dzień". Wspieram Was bardzo i żal że teraz macie takie etap ale budowa domu, czy odnawianie starego to nie lada wyzwanie. Śliczne zdjęcia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, mam nadzieję, że już niebawem uda się nam ruszyć z budową. Sam początek był tak intensywny, że teraz ta chwila stagnacji daje nam w kość.
      Ale przynajmniej jest czas na kontakt z ludźmi i rzeczywistością poza Ranczową :D
      Pozdrawiam ciepło,
      Magda

      Usuń
  2. lody prince polo:D OMG - chce takiego! pięknie tam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta zapraszam zatem :) a jak nie pakuję w termos i wysyłam :)

      Usuń
  3. Niestety jakiekolwiek domowe remonty to nie lada wyzwanie :), ale zawsze trzeba iść do przodu na przekór niepowodzeniom!
    Będzie lepiej, e tam lepiej...będzie bardzo dobrze :)
    Spływ moje marzenie, którego jeszcze nie spełniłam :(
    Pozdrawiam niedzielnie!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta zapraszam do Nas :) zorganizujemy Ci marzenie :)

      Bardzo dziękuję za miłe słowa, dodają otuchy!

      Usuń
  4. Madziu trzymam kciuki żeby wszystko szło do przodu.

    O tak...dzikie tłumy nad wodą, noga na cudzym ręczniku i głowa w oparach z sąsiedziiego grilla toteż nie dla mnie...Za to zdradzę Ci że w sąsiedztwie równie pięknego parku mieszkam ...tylko takiej krowy za płotem mi brakuje ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci zatem krowy w okolicy :) Myślę, że Wojtuś byłby zachwycony!

      Usuń
  5. Trzeba dobrze myśleć i nie poddawać się :)
    Piękne zdjęcia!
    Sielsko i anielsko:)))
    Macham do Was z pozdrowieniami,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń