sobota, 28 marca 2015

Rzecz o starej, kamiennej ścianie czyli liczy się wnętrze!

Dobry wieczór :)

chyba powinnam teraz spać i łapać siły przed jutrzejszą wyprawą do Krakowa, ale... no nie mogę się powstrzymać i koniecznie Wam muszę napisać o jednej z wielu rzeczy, które miały dziś miejsce na Ranczu.
Pamiętacie jak jakiś czas temu ( ha! raptem parę dni!) pytałam Was - BURZYĆ, CZY NIE BURZYĆ? (klik! )
Dziś ciekawość przezwyciężyła i to co miało stać się jasne za powiedzmy, około 2 miesiące stało się jasne dziś! Godzina była mocno popołudniowa, światło już kiepskie, do tego dużo pyłu, więc jakoś zdjęć pozostawia trochę do życzenia, ale w myśl prawdy z tytułu - liczy się wnętrze, więc umówmy się, że najważniejsza jest zawartość zdjęcia.
W pokoju, który został posprzątany około 2 tygodnie temu, a gdzie wcześniej teść trzymał ptactwo wszelakie ( po prawej stronie widać ostatnie z klatek), została odsłonięta jedna ze ścian.
Postanowiliśmy, że zajrzymy do jej wnętrza, by przekonać się jaka mniej więcej nas czeka praca, a właściwie by przekonać się jak piękną będziemy mieć ścianę w kuchni, salonie i na schodach...

W ruch poszły maski, okulary, młotki, siekiera, łomy... Po kilku minutach Rafał z Jasiem doprowadzili ścianę do takiej sytuacji...

I chyba mogę śmiało ją nazwać ścianą płaczu!

 Szczerze? To chyba właśnie jedna z tych niespodzianek, których nie jesteś w stanie przewidzieć. Tutaj (klik!) pokazywałam Wam przedłużenie tej ściany w szopie.
Patrząc na nią od razu widać, że została wykonana byle jak. Prawdopodobnie, wiadomo było, że pójdzie na nią warstwa "ocieplenia" ( cementowo-wiórowego) i tynk, a z drugiej strony doklei się sąsiad.
Kamień nie jest tak ładnie dobrany jak choćby ten w pomieszczeniu gospodarczym (czytaj szopie).
Ręce mi opadły, entuzjazm również. I co teraz?!

Poprosiłam Rafała by skuł ścianę aż do narożnika budynku ( do ściany frontowej- "od drogi").
I tu kolejne zaskoczenie - ta ściana nie jest "ocieplona". Gruba warstwa tynku i jego pobieżne wyczyszczenie raczej nie wróży, że tutaj kamienie zostały ułożone z większą starannością...


Potem już była zabawa. Największą frajdę ma Jaś, który zyskał przydomek JAŚ-DEMOLKA.
Kolejnych ścian nie kruszyliśmy.

Szczerze powiedziawszy nie rozumiem trochę założeń Pana Murarza. Czemu ładnie została wykonana wewnętrzna ściana zabudowań gospodarczych? 
Patrząc na to jak kamień został ułożony zastanawiam się czy doszukiwać się uroku w tym harmidrze i na siłe odsłaniać czy po prostu położyć tynk.
Kompletnie nie wiem czy istnieje opcja "fugowania" takiej ściany i jaki jest koszt takiej zabawy, a przede wszystkim jaki będzie efekt końcowy... 

Przyznam, że to pierwsze rozczarowanie i skrzydła mam ciut podcięte... Dobrze, że do powyższych decyzji mam jeszcze chwilę czasu

Aby wynagrodzić Wam moje marudzenie oraz słabą jakość zdjęć z demolki, a przy okazji poprawić sobie nastrój pokażę Wam moją dumę :) Tak, to tylko bratki. A może i aż. Bo choć od posadzenia minęły 3 dni nadal żyją, mają się chyba całkiem nieźle i jak tak dalej pójdzie będę mogła się okrzyknąć Ogrodnikiem Roku! Albo chociaż BOHATEREM DOMU!

Choć teraz, po chwili zastanowienia myślę, że to iż one ciągle jeszcze rosną to zasługa raczej tego, iż przez te 3 dni mnie nie było i nie miałam okazji z czystej troski i miłości przelać je wodą.

Dobranoc!
Magda co się rozczarowała


















4 komentarze:

  1. Jeszcze nie raz i nie dwa zaskoczy Was wasze ranczo. Trzeba się przyzwyczaić. Życzę aby takie sytuacje raczej was cieszyły niż rozczarowywały. Zastanówcie się czy chcecie pozbawiać się ocieplenia ściany. Zimne ściany zawsze mają tendencję do roszenia. Ponieważ punkt rosy wypada na ich wewnętrznej powierzchni. Jakieś doświadczenia w wypełnianiu ubytków spoin mają koledzy z bloga "dom z piaskowca", a nawet CzRo skonstruował własną maszynkę do fugowania (http://domzpiaskowca.blogspot.com/2013/02/garniec-marca.htm). Podpytajcie o szczegóły może rozmowa ułatwi Wam podjęcie decyzji.
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wskazówki i odnośniki :) Na pewno z nich skorzystamy! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Oj nie zazdroszczę sytuacji :(, a ja z tych szybko przejmujących jestem i załamujących ręce. No ale co jak robota, to do roboty :).
    Pozdrawiam, Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, ja postanowiłam teraz nie nakręcać się za szybko, tylko realnie oceniać sytuację. Myślę, że dzięki temu czekać mnie będzie mniej rozczarowań, a co za tym idzie mniej nerwów :) Pozdrawiam!

      Usuń