Po lampie, którą wymyśliłam do
altany (możesz zobaczyć ją tutaj), a która wzbudziła sporo
skrajnych opinii zanim jeszcze powstała myślałam, że
wypstrykałam się z oświetleniowych pomysłów.
A tu kroiło się stworzenie lampy na
niezadaszony (i to naprawdę kluczowy aspekt, który wygenerował ten
pomysł) taras.
Oczywiście chciałam zrobić lampę z
tego co było pod ręką.
Wykorzystałam więc do tego :
- abażur, który dostałam chyba rok temu od Karoliny z @aletuladnie ,
- farby Montana, które kupiłam przy okazji metamorfozy ramek do sypialni ,
- włóczki, które namiętnie kupowałam w secondhandach w nadziei, że jesienią wrócę do szydełka
Pierwszym krokiem (pomijając już samo
mycie abażura, bo to wydaje mi się oczywiste) było pozbycie się
uroczej koronki. Totalnie nie pasuje ona do Rancza.
Potem farbą MTN
Montana 94 (kolor LABYRINTH GREEN) w spray'u pokryłam abażur. Dwie cieniutkie warstwy są
wystarczające.
Gdy
farba wysychała, z włóczek zaczęłam robić chwosty. Wybrałam
metodę na sztywny kartonik, bo zależało mi aby chwosty miały
mniej więcej tą samą długość.
Potem
przymiarka ułożenia kolorów.
Szybki
montaż chwostów i przycięcie wystających części.
I
lampa wylądowała na tarasie.
Jeśli potrzebujecie podstawowych rad odnośnie elektryki w lampach przypomnę Wam wpis o monkey lamp ( kilknij tutaj), gdzie jest sporo technicznej wiedzy.
Wracając jednak do boho lampy tarasowej jej ogromnym plusem jest to, ze daje sporo światła i gdy zmoknie szybko wysycha.
I jeszcze jedno gdy się znudzi można przerobić ją szybko!
Zostawiam Wam przekierowanie do wpisu o tarasie inspirowanym Meksykiem
Też jest boho, też jest kolor
i oczywiście szczypta ranczowego dystansu.
Do
przeczytania,
Magda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz