poniedziałek, 1 marca 2021

STYCZEŃ I LUTY - kadry ogrodowe

 



Postanowiłam spontanicznie, a jak wiadomo, przynajmniej w teorii pomysły spontaniczne są najlepsze , wprowadzić tu comiesięczny (na początek idą na tapet akurat  w parze 2 miesiące, no inaczej się nie da ;) ) cykl dokumentujący zmiany w ogrodzie.

Dla mnie to będzie pamiątka i jednocześnie dobry materiał do tego by zauważyć więcej błędów do poprawy (oczywiście będę je tu upubliczniać - po co masz je też popełniać! ).

Natomiast mam cichą nadzieję, że Ty znajdziesz tu trochę inspiracji !

 To co ? Zaczynamy!



STYCZEŃ





Tegoroczna zima dała nam bardzo dużo śniegu i sporo dni z ujemną temperaturą. Tak zasypanego ogrodu jeszcze nie widziałam!







Chłopakom było jednak mało (!) śniegu i któregoś dnia zaczęli go zwozić taczkami ;) Na igloo potrzeba naprawdę sporo materiału! Jak się później okaże wcale nie tak łatwo będzie się go pozbyć z ogrodu.

W pasiece też panował spokój spowity całkiem sporą warstwą śniegu. 



LUTY




Początek lutego to nadal sporo śniegu! Miałam wrażenie, że ta zimna się nigdy nie skończy!

Ale w weekend 20.02-21.02 temperatura skoczyła sporo powyżej zera i stopniowo śnieg zaczynał topnieć...



Trochę pomagaliśmy temperaturze i przerzucaliśmy bryły śniegu w miejsca gdzie słońca było więcej. Tutaj Rafał usuwa pozostałości igloo, lodowiska i górki do zjazdów:)





Najgorzej wygląda rabata przed drzwiami wejściowymi - tam zsuwa się śnieg z paneli słonecznych ... Trochę się bałam jak to przeżyje hortensja Annabell, jeżówki i trawy ...



Stan na tym zdjęciu już napawał optymizmem. Spędziłam kilka dni usuwając lód i śnieg z tego miejsca tak delikatnie aby nie naruszyć w żaden sposób roślin.

Natomiast po przeciwnej stronie, tuż elewacją i jadalnianym i kuchennym oknem ziemia prawie nie pamiętała zimy ;)




Z każdym dniem śniegu było coraz mniej! Co za radość! :)

Można było dostrzec jakieś oznaki życia i przypomnieć sobie gdzie co posadziłam! Kto obserwuje nas na INSTAGRAMIE ten wie w jakim amoku nasadzeń byłam w poprzednim sezonie!


Nazwy tej rośliny o błyszczących liściach niestety nie pamiętam! Nie miałam w zwyczaju zapisywać sobie nazw i to jest mój błąd ! Od tego roku prowadzę Pamiętnik Ogrodowy w pięknym szkicowniku od Magdy Głodek . I nic mi już nie umknie! Swoją drogą chcesz zobaczyć jak to robię?




Ta doniczka i zielone pudełko służyło do magazynowania śniegu z lawendowej rabaty , na której zawsze jest za dużo wody i chyba w tym roku będę musiała ją mocno zmienić...


Po drugiej stronie altany jest ścieżka prowadząca na wyższy poziom tarasu. To tu idąc w kierunku domu, po prawej stronie założyłam "Babciną Rabatę" . Ile było z nią ogrodowego fitnessu!! Ilość wybranej, wymienionej ziemi, ilość roślin i ilość popełnionych błędów! O tych ostatnich opowiem Wam gdy wezmę się za jej przebudowę. 




Sama końcówka lutego to temperatury tak wysokie, że mogłam ściąć miskanty i trzcinniki, przyciąć klematisy i hortensje, a także przywitać Halynki, bo i u nich zaczęła się wiosna (pierwsze wiosenne obloty możesz zobaczyć w relacjach wyróżnionych na naszym INSTAGRAMIE) .


W trawniku zaczynają migotać przebiśniegi i krokusy, a na rabacie budzi się gang ciemierników. Powiem Wam, że chyba będzie dobrze... Marcu, tylko wiesz...nie zawiedź mnie :D




Do zobaczenia,


Wasza Eksperymentalna Ogrodniczka 

Magda vel Grażyna

poniedziałek, 28 grudnia 2020

MAŁA ŁAZIENKA, KTÓRA CIĘ ZASKOCZY - SPRYTNE ROZWIĄZANIA NA NIESZABLONOWYM TLE

 

Urządzenie łazienki nie jest proste – to miejsce, które musi być dostosowane do każdego domownika, a zazwyczaj rozmiarem nie grzeszy. Pomieszczenie, w którym organizacja spycha na drugi plan względy estetyczne…, a jeśli do tego dołożymy jeszcze ograniczony budżet…

Wrrróć!


Nie ma co się stresować, wszystko jest do zrobienia! Już Ranczowa Ciotka Magda biegnie Wam i Waszym łazienkom na ratunek!



SZANUJ KAŻDY CENTYMETR, PLANUJ Z GŁOWĄ!



W małych przestrzeniach każdy centymetr miewa ogromne znaczenie!

Dlatego ważny jest pierwszy etap – planowanie wielkości i rozmieszczenia podstawowego wyposażenia łazienki. Gdy jesteś na bakier z programami komputerowymi, wystarczy kartka w kratkę, ołówek i przeliczenie proporcji poszczególnych elementów wyposażenia. Na tym etapie można łatwo wychwycić błędy i zestawić oczekiwania z możliwościami.

W naszej łazience (około 3m2) zastosowaliśmy najlepszą możliwą opcję w stylu „mieć ciastko i zjeść ciastko”, którą polecam każdemu.

Nie mamy typowej kabiny prysznicowej z brodzikiem, która na stałe kradnie przestrzeń w małych pomieszczeniach. Zastosowaliśmy rozwiązanie z odpływem liniowym i składanymi drzwiami kabiny.



Jak to się dzieje, że nasza łazienka po jednym prysznicu nie zamienia się w akwarium wypełnione wodą?

Tak jak już wyżej wspomniałam, mamy odpływ liniowy i niewielki spadek (2 cm w najgłębszym miejscu)

Jest on wystarczający, by woda podczas korzystania z prysznica nie rozlewała się na łazienkę, a jednocześnie na tyle niewielki, że gdy złożymy drzwi, komfortowo można korzystać z całej powierzchni podłogi.

A, i jeszcze jedna rada – nie oszczędzajmy na kabinie prysznicowej! Aby utrzymać wodę w ryzach, ważna jest dobra jakość uszczelek (i tych bocznych okalających drzwi, ale przede wszystkim tych podłogowych).

Jak jeszcze zaoszczędzić miejsce?

Polecam też rozsądek, gdy chodzi o wybór wielkości umywalki – nasza ma 41 x 50 cm (zewnętrzne wymiary) i jest naprawdę bardzo wygodna.






W większej łazience, na górze, mamy ten sam model, ale zdecydowanie większy i z perspektywy czasu traktuję go jak fanaberię.


ORGANIZACJA W MAŁEJ ŁAZIENCE



W naszej łazience, której głównym atutem, a jednocześnie przekleństwem, jest spore okno, po rozmieszczeniu ceramiki sanitarnej nie było miejsca na typowe zestawy mebli łazienkowych (ten kto mnie zna, wie, że nie zmartwiło mnie to ani trochę – kolejne pole do kreatywnego urządzania!).



Zanim jednak doszliśmy do tego momentu, o którym przeczytacie niżej, naszym głównym meblem łazienkowym był pomocnik kuchenny ze znanej sieciówki. Sprawdzał się w tej roli genialnie – był mały, mobilny, wszystko można było na niego upchnąć, ale… ciągle jego zawartość (nawet tuż po sprzątaniu) wprowadzała chaos i wrażenie bałaganu.



Z ulgą powitaliśmy więc zamykaną komodę, kupioną w sklepie ze starociami. Musiała jednak mieć określone wymiary (!), by dopasować się do głębokości umywalki i szerokości wnęki.


Rafał dociął blat i szufladę. Wnętrze szuflady, tuż przy wycięciu wykończył listewkami, dzięki temu nie ma niebezpieczeństwa, że coś wypadnie.


A poza tym… dobrze to wygląda ☺






A potem podjęliśmy decyzję, że szafka pod umywalką będzie lewitująca. Ja nie chciałam odcinać jej nóg, które dla mnie są jej atutem, a Rafał zaś nie chciał dokładać nowych, które pozwoliłyby szafce „stać”. Mamy więc taki kompromis, który pozwala na łatwiejsze mycie podłogi.




Perfekcyjna Pani Domu byłaby dumna.

Dodatkowym wyposażeniem naszej łazienki jest mała witryna, która była co prawda dedykowana do kuchni, ale kto by się przywiązywał do funkcjonalności wskazywanych przez producentów. Pamiętaj, że jeśli nie masz gdzie postawić mebla, zawsze można go powiesić.



Poza tym namawiam Was do ograniczenia ilości kosmetyków i innych przydasi łazienkowych. Bycie w tej kwestii minimalistą i posiadanie tylko sprawdzonych kosmetyków to chyba najrozsądniejsze, co można zrobić dla swojej przestrzeni, portfela i planety. Gorąco namawiam!

Pod prysznicem zrezygnowałam z półek na stałe, robionych w zabudowie, gdyż to rozwiązanie „ukradłoby” cenne centymetry tego pomieszczenia

Dwa przyklejane, narożne organizery są wystarczające na kosmetyki 4-osobowej rodziny, a dodatkowo można je wymyć w zmywarce.


Znowu plus dla nas.




A TERAZ MOŻESZ STRACIĆ GŁOWĘ – PORA NA WYBÓR SZATY GRAFICZNEJ!



Gdy stronę praktyczną mamy omówioną pora na KOLORY! Tak, to budzi we mnie największe emocje.

Pierwotnie ta łazienka wyglądała blado. Dosłownie i w przenośni.



Chcieliśmy się wprowadzić, więc musiała być gotowa i nie było czasu na jakieś style czy kolorystyczne wygibasy.

Była po prostu biała. Bo tak najprościej i najszybciej.

Z drugiej strony, skoro to pomieszczenie jest nieduże, wydawać by się mogło, że to naprawdę słuszna opcja. Tymczasem Pinterest aż krzyczy inspiracjami kolorowych małych łazienek.


Przyznam, nie trzeba mnie długo namawiać na takie eksperymenty. Postanowiłam sprawdzić, jak to będzie ze zdecydowanym kolorem na ścianach. Ale nigdy nie uwierzysz, co było inspiracją!



Zostawię Ci tu linka do bloga TIKKURILA POTĘGA KOLORÓW gdzie zdradzam szczegóły i opowiadam, dlaczego czasem warto posłuchać uważnie, co ma do powiedzenia… mąż w kwestii kolorów.

Wiem, brzmi to absurdalnie, ale… zresztą to trzeba przeczytać!



Atutem tak niewielkich pomieszczeń jest tempo, w jakim przechodzą metamorfozę! Pomalowanie sufitu zajęło Rafałowi dosłownie… chwilę (zapomniałam włączyć stoper ;)). Użyliśmy farby Tikkurila Anti-Reflex White [2]. To antyrefleksyjna, matowa farba, która niweluje refleksy świetlne, dzięki temu na suficie nie widać nierówności.

Potem przyszła pora na ściany. Dwie cieniutkie warstwy farby Tikkurila Optiva Satin Matt 7 w kolorze N411 Madras. To wykończenie matowo-satynowe daje piękny świetlisty, subtelny efekt.


Pamiętaj, by oderwać taśmy malarskie niezwłocznie, jeszcze gdy farba jest wilgotna.

Jeden wieczór i łazienka zmieniła totalnie swoje oblicze!



Ale to był dopiero początek.

Metamorfozę przeszła też stara komoda, która miała ambitny plan, by zostać szafką łazienkową. Pomogliśmy jej w tym, odpowiednio przygotowując drewno.



Wyszlifowana i odpylona, została pokryta farbą gruntującą Tikkurila Everal Aqua Primer. Ten krok jest bardzo ważny – usprawnia nakładanie koloru. Szczególnie polecam użycie warstwy podkładowej w dwóch przypadkach:

- ciemnego koloru drewna

- gdy planujemy malować na żółto.


Następnie, aby zrównoważyć efekt mocnych ścian i dopełnić paletę, wybrałam odcień N494 Nephrite (emalia Tikkurila Everal Aqua Semi Matt 40).






Podoba mi się, jak podkreśla pozostałe kolory w pomieszczeniu, również te które przewijają się w dodatkach.

Duże znaczenie ma też fakt, że po użyciu emalii Tikkurila Everal Aqua powierzchni nie trzeba dodatkowo zabezpieczać lakierem, ponieważ zapewnia ona odporność na wilgoć i uszkodzenia mechaniczne. Warto pamiętać, że przez pierwsze dni po malowaniu mebel należy traktować delikatnie.

W ten sam sposób pomalowałam deskę, która została podstawą pod mosiężne uchwyty kupione w lumpeksie. Wreszcie ręczniki stabilnie wiszą! Człowiek to się cieszy naprawdę z różnych, dziwnych rzeczy.



Jak zwykle całość uzupełniłam roślinami, a także niezawodnym romansem starego (kinkiety, lustro) z nowym (oświetlenie sufitowe, witryna).

Przyznaj, że wreszcie i to pomieszczenie pasuje do klimatu Rancza.















poniedziałek, 29 czerwca 2020

BOHO LAMPA - bardzo szybkie DIY







Po lampie, którą wymyśliłam do altany (możesz zobaczyć ją tutaj), a która wzbudziła sporo skrajnych opinii zanim jeszcze powstała myślałam, że wypstrykałam się z oświetleniowych pomysłów.
A tu kroiło się stworzenie lampy na niezadaszony (i to naprawdę kluczowy aspekt, który wygenerował ten pomysł) taras.
Oczywiście chciałam zrobić lampę z tego co było pod ręką.

Wykorzystałam więc do tego :



  • abażur, który dostałam chyba rok temu od Karoliny z @aletuladnie ,
  • farby Montana, które kupiłam przy okazji metamorfozy ramek do sypialni ,
  • włóczki, które namiętnie kupowałam w secondhandach w nadziei, że jesienią wrócę do szydełka


Pierwszym krokiem (pomijając już samo mycie abażura, bo to wydaje mi się oczywiste) było pozbycie się uroczej koronki. Totalnie nie pasuje ona do Rancza.




Potem farbą MTN Montana 94 (kolor LABYRINTH GREEN)  w spray'u pokryłam abażur. Dwie cieniutkie warstwy są wystarczające.



Gdy farba wysychała, z włóczek zaczęłam robić chwosty. Wybrałam metodę na sztywny kartonik, bo zależało mi aby chwosty miały mniej więcej tą samą długość.





Potem przymiarka ułożenia kolorów.





Szybki montaż chwostów i przycięcie wystających części.








I lampa wylądowała na tarasie.



Jeśli potrzebujecie podstawowych rad odnośnie elektryki w lampach przypomnę Wam wpis o monkey lamp ( kilknij tutaj), gdzie jest sporo technicznej wiedzy.

Wracając jednak do boho lampy tarasowej jej ogromnym plusem jest to, ze daje sporo światła i gdy zmoknie szybko wysycha.



I jeszcze jedno gdy się znudzi można przerobić ją szybko!

Zostawiam Wam przekierowanie do wpisu o tarasie inspirowanym Meksykiem
Też jest boho, też jest kolor i oczywiście szczypta ranczowego dystansu.


Do przeczytania,
Magda