Jaś jest fotografem. Pierwszy raz aparat, zresztą widoczny na zdjęciu powyżej, dostał mając chyba 3,5 roku.
Byliśmy wtedy na Nikiszowcu (klik!) i Jaś profesjonalnie fotografował charakterystyczne, czerwone okiennice, ale również z podobnym ( a może nawet większym) zapałem pety na ulicach.
Aparat, który dostał jest chyba modelem wstrząsoodpornym, upadkoodpornym i dziecioodpornym, choć prawdopodobnie sam producent byłby tym faktem zaskoczony.
Wytrzymał naprawdę wiele i zanosi się, że posłuży Jasiowi jeszcze długo... chociaż... Jaś coraz częściej dostrzega zalety mojego Canona :) czasami pozwalam zrobić mu zdjęcie, ale nie będę ukrywać, że sporo nerwów i siwych włosów mnie to kosztuje.
Jednak czego się nie robi, by dziecie podzieliło pasję rodzica :)
Mam nadzieję, że zapał mu nie minie i przed nami jeszcze wiele wspólnych plenerów.
A poniżej kilka kadrów z ostatniej niedzieli. Kadrów mojego małego fotografa.
Szopa sąsiada widziana zza naszego kamiennego muru.
Stokrotki.
Jajko.
Impresje kurnikowe.
A jak jest u Was? Wasze dzieci podglądają Wasze pasje? Czym udało się je zarazić?
Dobranoc mówią:
Dumni rodzice
Jaś bakcyla połknie to za kilka lat będzie mama na wystawy syna jeździć :)
OdpowiedzUsuńNiech ćwiczy chłopak!
Miłego dnia :)
Marta
Marta :) o tym nawet nie śmiem marzyć, w zupełności wystarczyłyby mi wspólne plenery :)
Usuńmłody daje radę:)
OdpowiedzUsuńPodobno pierwsze pasje dziec,i to pasje rodziców...podobno ;)
OdpowiedzUsuńOlka spróbowała zmierzyć się z florystyczną materią ...ale to chyba nie dla niej.
No zobaczymy co będzie dalej, ale nie ukrywam, że chciałabym mieć jakąś wspólną pasję z Jasiem :)
Usuń