niedziela, 31 maja 2015

TYDZIEŃ Z ŻYCIA RANCZA czyli co, gdzie, kiedy






Nie raz już wspominałam o tym, że właśnie spędzamy wczasy pod tują. Wspominałam też, że ogrom pracy i zmęczenie trochę nas zaskoczył i bardzo trudno zorganizować swoje życie poza budową.
Dziś pokażę Wam jak spędziliśmy miniony tydzień i co nam się udało zrobić. Można też zauważyć pewną prawidłowość – ilość zdjęć była zależna od pogody. I malała wprost proporcjonalnie do ilości słońca.

PONIEDZIAŁEK

Na szczęście bardzo nie padało, ale było przeraźliwie zimno. Rafał z teściem wzięli się za rozbiórkę blachy cynkowej z dachu. Konstrukcja wydawała się z pozoru niestabilna, ale jak nas już nasze Ranczowe doświadczenie nauczyło to co łatwe jest trudne.


Płyty były pozawijane na brzegach i pozbijane solidnie gwoździami. Pod koniec dnia dach od strony ogrodu obnażył dechy.


Na strychu zrobiło się jaśniej. Snopy światła rozpraszały się w plątaninie pajęczyn. 




WTOREK

Jeszcze zimniej. Więcej deszczu. Płyty zniknęły z części dachu.


Deszcz nas niestety przegonił. Dach zrobił się śliski i niebezpieczny. Zajeliśmy się jakimiś drobiazgami – ja malowałam krzesło, Rafał pościągał ze strychu gąsiory, wymył je.


W jednym, no może w dwóch kiedyś coś … będzie się robiło :). Resztę przeznaczę na wazony, czy też inne zbieracze kurzu.
Teść w tym czasie przykręcił uchwyty do półek, które zostały wycięte ze starych szaf. W planie mam pomalować je na biało ( o nie!! Czyżby i mnie ogarnęło białe szaleństwo?! ) – będą idealne do figurek Lego i obrazów Jasia.



ŚRODA

Pogoda powoli się poprawia. Chłopcy znowu urzędują na dachu. Tym razem uwijają się jakby chcieli nadrobić wczorajszy dzień.


Pod koniec dnia od frontu domu widać już więźbę, a z lukarny powstała platforma obserwacyjna na którą prowadzi… drabina. Tak, akurat drabiny to jest coś co uwielbiam pasjami. Omijam je szerokim łukiem, ale … czasami ciekawość zwycięża.
Wlazłam, zrobiłam zdjęcie zza komina… Jak się przyjrzycie, po lewej stronie widać kawałek domku na drzewie. W tym rejonie jest też miejsce w którym palimy ogniska, jest też tam altana.


W środę posadzenia doczekały się moje trawy. Miałam trzy sadzonki trawy pampasowej, które rozmieściłam blisko altany, tak aby rozrastając się osłaniały jej wnętrze od wiatru.


Gdy trawy się przyjmą i zaczną się rozrastać, a ja doczekam się tarasu część zostanie przeniesiona w jego rejon. Mam w planach posadzić też tam lawendę, która póki co nieśmiało rozwija się przy garażu.
Dwie sadzonki miskantu posadziłam tuż obok wapiennej ścieżki prowadzącej do altany.
Może za rok o tej porze będę się już cieszyła pierwszymi trawiastymi wachlarzami ?

CZWARTEK

W czwartek prawie wcale nie robiłam zdjęć. Było coraz więcej drzewa do przenoszenia na tylną część ogrodu, taczkami zaczęłam wozić pierwsze partie cegieł, które z teściową oczyszczałyśmy.
Najbardziej w tej pracy nie lubię tego momentu, gdy już prawie oczyściłam całą cegłę i nagle ona pęka. Jeśli w pół to rozczarowanie jest mniejsze, bo ląduje na stosiku połówek, ale jeśli pęknie w jakiś „szalony” sposób nadaje się tylko na gruz.
Jeśli przyjdzie wam kiedyś wykonywać podobną pracę polecam wygodny zydelek i młotek murarski.

Pod koniec dnia mieliśmy już całkiem fajny taras na strychu…



PIĄTEK

Dzień w którym była najlepsza pogoda. Dach znikał w oczach…


…a rosła góra drewna i cegieł.
W przerwach między przenoszeniem i układaniem materiałów docinałam trawę przy skalniakach i wyrywałam chwasty. Ot, taka mała rozrywka!
Z okien Rafał wykręcił mi kilka fikuśnych uchwytów…



„Mamoooo, a po co Ci to?!” pytał Jaś. Jeszcze nie wiem, ale na pewno dostanie kolejne życie.

Rafał z tatą pracował prawie do zmroku. Z dachu pozostał szkielet.



A gdy zrobiło się już naprawdę ciemno Jaś i ja bawiliśmy się światłem i czasem naświetlania…



Z Rancza ruszyliśmy o 22, by kolejnego dnia zerwać się o świcie!

SOBOTA

Słyszeliście o ŚLĄSKIM UNIWERSYTECIE DZIECI? Jeśli nie to koniecznie poczytajcie! Fantastyczne zajęcia dla dzieci w różnych przedziałach wiekowych. Część zajęć odbywa się w formie wykładów na Uniwersytecie, a część w formie seminariów o różnorodnej tematyce. Do tej pory Jaś był  np. na zajęciach o pająkach, gadach. Oprócz części teoretycznej dopasowanej do wieku dziecka, zawsze można zobaczyć i dotknąć pająka (o fuuuuuu) czy węża.
Tym razem seminaria odbywały się w JURAPARK w Krasiejowie. 






Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się czy warto tam pojechać i wydać te niebagatelne sumy na wejście to powiem Wam, że nie ma się nad czym zastanawiać! Płacicie raz – przy wejściu, potem każda atrakcja jest bezpłatna. Musicie tylko przygotować się pod kątem prowiantu lub przeznaczyć pieniądze na obiad, smakołyki i napoje.
Z wykształcenia jestem geologiem i to pierwsze tego typu miejsce, które odwiedziłam i nie czułam zażenowania jak chodzi o materiały edukacyjne. Do tego cała wiedza podana jest w 3d, 4d, 5d ;) czyli coś co interesuje dzieciaki. I nie tylko ;)
Gdyby nie przeraźliwy wiatr i nadciągająca burza zostalibyśmy tam dłużej. Nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego!!

NIEDZIELA

Ekipa z Rancza jednak potrafi odpoczywać. Dwa dni laby?! Co za rozpusta! 




Do zobaczenia za tydzień :)

Magda
Rafał 
Jaś

15 komentarzy:

  1. Po takiej pracy należy się odpoczynek bez wyrzutów sumienia! Kawał roboty za Wami, a okolica piękna i ten ogród :)
    Niestety o Uniwersytecie dla dzieci nie słyszałam, ale kiedyś rodzinnie odwiedziliśmy park dinozaurów.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta to jest wariactwo, ale ja naprawdę miałam wyrzuty sumienia, że ... nie pracujemy! Muszę się nauczyć odpoczywać :)
      Pozdrawiam,
      Magda

      Usuń
  2. Ale się u Was dzieje...jejku...nawet nie wiesz jak przyjemnie się o tym czyta...kolejny dom uratowany, kolejny darzony wielkim uczuciem, praca ponad siły, pot, łzy o tym szybko się zapomina...i będzie pięknie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na blog- pamiętnik. Cały czas będzie można tu wracać i przypominać sobie przez co przeszliśmy. Może powinnam była to zrobić w zeszłym tygodniu gdy mnie dopadło zwątpienie? Pozdawiam ciepło i dziękuję za piękne słowa,Magda

      Usuń
  3. Dużo pracy przed Wami. W starym domku robota się ciągle mnoży ;) Wiem coś o tym. My już na szczęście jesteśmy po wymianie dachu i podłóg. Życzę powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to mnie kręci! Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę :) Magda

      Usuń
  4. praca wre! już jest pięknie, a jak będzie. już to widzę jak pięknie! zgadzam się z Olą - kolejny dom darzony uczuciem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta :) jak już będzie pięknie... oj kiedy to będzie?! :) Narazie Ranczo jest w totalnej rozsypce! Pozdrawiam,Magda

      Usuń
  5. Jest pasja a jak jest pasja to będzie pięknie ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest pasja a jak jest pasja to będzie pięknie ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) oby, oby Twoje proroctwo się spełniło!

      Usuń
  7. Dobrze że wlazłaś na tę drabinę...od razu widzę co za tymi drzwiami do lasu jest ;)
    Kawał dobrej roboty , podpatruje i kibicuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamila miło mi to czytać, bo w ostatnim miałam sporo chwil zwątpienia i spadającej motywacji. Jestem tylko przerażona tylko tym, że nastąpiło to tak szybko!
      Pozdrawiam,
      Magda

      Usuń
  8. Magdo-geologiem?? A cóż teraz robisz?
    Dinozaury w zeszłym roku zaliczone! Fantastycznie tam jest! Choć upał kiedy zwiedzaliśmy park gonił do każdego cienia aż wygonił nas z powrotem do domu. Ale wycieczka zaliczona!
    Dom rośnie, piękne gąsiory, drobnostki. Wszystko się przyda! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Babo, tak jestem geologiem, a nawet mogę zdradzić, że geologiem... naftowym ;) Teraz jednak pracuję w biurze, ale jestem związana z branżą geologiczno-górniczą. Czasami jednak napadają mnie myśli, że mogłam się kiedyś tam poświęcić pracy naukowej ;) ale cóż! Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)
    Ściskam ciepło,Magda

    OdpowiedzUsuń